eat me now salad. Długie przerwy nie są złe....

... mam taką nadzieję.
Nie planowałam, aby był to jeden z tych blogów, który padnie po 10 pierwszych wpisach. Takich rzeczy się nie planuje. A jednak. Prawie tak się stało. Zawieruchy rodzinne, problemy wszelkiej maści i, na przekór samej sobie, wszystko poszło w odstawkę. Ale już jestem. Mam nadzieję, że tym razem na dłużej. Bo jestem głodna i mam nadzieję, że moi czytelnicy również. Przepis na upalny dzień? Oczywiście sałatka. I kieliszek białego. Wytrawnego. (dla pelnoletnich. po pracy).




puszyste chmurki na śniadanie czyli placuszki z ricotty i miodu z truskawkami



Bardzo cenię sobie te poranki, kiedy nie trzeba budzić się zbyt wcześnie. Zbyt wcześnie, to znaczy przed 7 rano, wraz z budzikiem, którego melodyjka zaczyna powoli doprowadzać mnie do szału. 
Soboty są cudowne. Obudziło mnie szczekanie psów sąsiada i szalone słońce wdzierające się do pokoju przez dziurki w żaluzjach. Leniwym krokiem podążyłam do kuchni i już wiedziałam, że na śniadanie chcę tych truskawek, które tak proszą się o zjedzenie, pachnąc z lodówkowej półki numer dwa. Wygrzebałam jeszcze ricottę (tutaj sprzedają nam takie mini ricotty, pudełeczka po 100g, które wprost uwielbiam, bo na naszą dwójkę do przygotowania wielu potraw są idealne. Nie wiem, czy są już w ofercie w Polsce), książkę Nigelli "Lato w kuchni przez okrągły rok" i zainspirowana przepisem, wyczarowałam niebo w gębie, tak lekkie i delikatne, że aż sama nie wierzyłam, że to możliwe :) (skromność to podstawa, wybaczcie, ale tym razem nie mogłam sobie odmowic!).

sałatka ryżowa i plażowanie


Zazwyczaj jest tak, że soboty i niedziele są już w moim grafiku z góry zaplanowane. I chociaż są to dni typowo wypoczynkowe, gdzie każdy pozwala sobie na odrobinę luzu i "nicnierobienia", ja staram się ten wolny czas jakoś dobrze spożytkować. I tak w tym tygodniu taka wycieczka, w przyszlym znajomi z tej strony, niedziela rano coś, a po poludniu coś zupełnie innego. Wieczor na starówce (oj piekna ta nasza starówka... tak naprawdę Cagliari najpiekniejsze jest nocą...) przy kieliszku dobrego Porto i muzyce na żywo w maleńkim lokalu, ktory nie zatracil się w dobie nowoczesnosci i caly czas ma ten sam stary dobry śródziemnomorski klimat. Noc przed tv z dobrym filmem z pobliskiej wypożyczalni. I tak zazwyczaj mijają mi bardzo intensywne weekendy. Nie lubię siedzieć i nic nie robić.

Pappardelle z kremem szparagowym





Jestem. Wróciłam. Po dłuższej przerwie i tygodniach zmagań z choróbskami, pustą lodówką i pięknym słońcem widzianym tylko przez okno, w końcu wracam do żywych. Co się działo, to dłuższa historia, teraz czas coś zjeść! Dziś na lunch (dla Was na jutrzejszy, tak myślę :-)) proponuję coś szybkiego (jak zawsze..), sezonowego i niezwykle zdrowego! Zainspirowana jedną z nowych akcji na Durszlaku ("Sezon na szparagi"), postanowiłam do zakupowego kosza wrzucić dziś również szparagi i przyłączyć się tym samym do akcji.
Do dzieła!

rybka lubi pływać czyli pieczony labraks



Kontynuując rybi temat, przyszedł też czas na drugie danie do makaronu z małżami, który prezentowałam Wam w ostatnim poście. Tym razem zdecydowałam się na rybę o wdzięcznej włoskiej nazwie spigola (po polsku labraks). Wyśmienicie smakuje przygotowana też w identyczny sposób dorada, o nieco delikatniejszej konsystencji, ale zawsze tak samo rewelacyjnym jak dla mnie aromacie. Tak więc jeśli nie możecie znaleźć jednej, polecam użyć zastępcy :-) 

Według mnie dobra świeża ryba nie wymaga w zasadzie żadnego przygotowania. Sama w sobie jest już dziełem Najwyższego. Uwielbiam delektować się najprostszym smakiem morza na talerzu, tak więc prawie nigdy nie przesadzam zbytnio z dodatkami. Świeże pieczywo i kieliszek białego wytrawnego wina wystarczą, aby lunch czy kolacja były na najwyższym smakowym poziomie.

spaghetti z małżami czyli spaghetti con le arselle


Targ. Włoski, tętniący życiem targ, na dwóch poziomach ogromnego, starego już budynku. Kiedyś na pewno udam się tam z aparatem, tym razem znów poszłam bez. Nie sposób opisać wszystko, co się tam widzi. Powstałaby pewnie książka.
Poziom "zero". Wchodzę i jak zawsze uderza mnie hałas, zgiełk i wszystkie możliwe zapachy Włoch.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...